Jak ja kurwa nie cierpię…

Jak ja kurwa nie cierpię polskich autoryzowanych serwisów czegokolwiek…
Kupiliśmy w firmie nówkę sztukę Lenovo P53, sprzęt warty w tym wariancie koło 10 koła (choć ten sam model można kupić w wersji i nawet za 20 tysięcy), sprzęt z serii biznesowej, do zastosowań biznesowych, #lenovo chwali się niezawodnością i że przechodzi 12 różnych testów wojskowych, które mają na celu sprawdzenie jego wytrzymałość na wszelakie warunki.
Po tygodniu pękł ekran przy warstwie ciekłokrystaliczne, miejsce pęknięcia jest gdzieś pod oprawką, nie ma absolutnie żadnego śladu użytkowania, nawet najdrobniejszej ryski, zadrapania czy śladu wygięcia ani na oprawce ani na ekranie.
Co robi autoryzowany serwis? Diagnozę podczas której wykrywa, że jednak ktoś uderzył i zepsuł?
Nie, na podstawie przesłanych zdjęć gównianej jakości i studium przypadku producenta, zdalnie określa że na pewno zepsuliśmy sami, proszę o dołożenie do nowego laptopa ponad 1000 zł za naprawę…
Na prośby o diagnozę odpisali tylko linkiem do strony Supportu Lenovo ze zdjęciami różnych usterek i tyle…
No kurwa, sam pracowałem w serwisie i widziałem różne rzeczy jak np. samoistnie pękające ekrany amerykańskiej marki Xplore, czyli specjalistycznego sprzętu używanego przez wojsko USA w warunkach bojowych (jak kogoś interesuje może podejrzeć Xplore C4).
U nas takiego sprzętu używali ratownicy medyczni z Małopolski i im się zdarzyły wadliwe partie z pękającymi ekranami. Co zrobił serwis producenta z USA? Przesłał swoje studium przypadku z którego wynikało, że jak jest widoczny punkt uderzenia to jest to na pewno uszkodzenie mechaniczne, jak nie ma widocznego punktu uderzenia to jest to najprawdopodobniej wada fabryczna wymagająca głębszej diagnozy.
A w polskim serwisie? A w polskim serwisie jak w lesie, po zdjęciu klienta zrobionym tanim aparatem z telefonu jesteśmy w stanie stwierdzić, że żeś sam to zepsuł kliencie, a że brak śladu? Tego w skrypcie nie było napisane…
Z resztą to nie pierwsza krzywa akcja, w zeszłym roku w modelu Lenovo T450 wykryliśmy problem z kartą sieciową, że miała problem z zasięgiem nawet siedząc koło Access Pointa. To była końcówka gwarancji, oddaliśmy sprzęt który wrócił do nas na 2 dni przed końcem okresu gwarancyjnego i tu mój błąd, że nie sprawdziłem od razu, ale akurat nie za bardzo miałem możliwość. Jak go uruchomiliśmy kilka dni po powrocie to się okazało, że problem dalej jest mimo wymiany karty sieciowej i dupa zbita, ni chuja nie zareklamujesz naprawy, bo minęła gwarancja, czas w serwisie nie wydłuża okresu a nowo zainstalowana karta sieciowa dziedziczy okres gwarancyjny całego komputera…

#serwispc #komputery #zalesie